Właśnie siedzę w półmroku z laptopem na kolanach i od rana kołacze mi się po głowie wszystko to, co mam zrobić od godz. 17.00, gdy skończę pracę:
Właśnie siedzę w półmroku z laptopem na kolanach i od rana kołacze mi się po głowie wszystko to, co mam zrobić od godz. 17.00, gdy skończę pracę:
Często uważamy, że coś musi nastąpić szybko albo wydaje się nam, że u innych sprawy po prostu wydarzają się i wyskakują jak Filip z konopi.
No dobrze, to co odpowiedziałam, gdy zapytano mnie, czym jest szczęście? Odpowiedziałam, że je dopiero buduję, więc wszystko wygląda tak, jakbym plotła warkocze.
Zapukała do nas nowa, zupełnie nieoczekiwana sytuacja. Przyszło się nam totalnie przeorganizować i zostać na kilka miesięcy w domu.
Moją złość nazywam często gniewem Posejdona. Najpierw chcę zniszczyć obiekt docelowy, za chwilę odgrażam się karmą, a na końcu tego procesu buduję nowe wieże z… rozsypanych klocków.
Moje doświadczenie wskazuje, że spełnienie przychodzi do nas często z zaskakujących kierunków i pod niespodziewanymi postaciami.
W świecie znajdującym się po drugiej, skrajnej stronie tej myśli – jesteśmy przekonani, że Kupidyn nas nie lubi: „Znowu to samo!”, „Miłość to cierpienie! Nie będę w związku!”, „Biedna jest ta dziewczyna… ale ma pecha do mężczyzn!”
Wyobraźmy sobie tarczę, w której środku znajduje się standardowa dziesiątka, a my dostajemy pistolet.