Artykuły

"...Do czego zmierzam? Do tego, że zdarzało mi się wyklejać mapę marzeń wizjami różnych relacji. Obrazkami tulących się do siebie ludzi, rodzin, dzieci albo domków za miastem..."

Jak pokochać siebie w jeden dzień?

Godz. 6.50. Otwieram oczy. Podchodzę do lustra, oglądam swoją twarz. Włosy w nieładzie, skóra nie taka, mimo, że trzymam się diety.

Mogłabym w jednym miejscu schudnąć, w drugim przytyć. Wzdycham codziennie trochę rozczarowana, ale i jednocześnie w części pogodzona z tym, co widzę. Wspominam operację kolana i poparzenie żelazkiem. Codziennie od nowa robię skan własnego ciała. Krzywię się przy tym często jak po wypiciu soku z cytryny. Idę do łazienki, żeby ukryć to, co mi nie pasuje. Wyprostować błędy natury warstwą pudru i gładkim materiałem zielonej sukienki.

Tak wygląda poranek większości z nas. Zasmucamy się tym, jak wyglądamy, chociaż jesteśmy piękne. Dociskamy palcem wgniecenia powstałe na poczuciu własnej wartości, jakbyśmy nie mogły wykonywać ruchu odwrotnego niż wysypywanie na siebie z albumu przeszłości starych opinii, dzieciństwa, rodziców i złych partnerów, a mianowicie: zacząć głaskać się po głowie. No dobrze, po kolei. Wstańmy jeszcze raz z tego samego łóżka.

Godz. 6.50. Otwierasz oczy. Podchodzisz do lustra, oglądasz swoją twarz. Włosy w nieładzie, ale to przecież bardzo seksowne. Skóra przechodzi aktualnie to, co ty. No właśnie – co aktualnie przechodzisz? Oczyszczasz się? A może stresujesz? Może jesteś odwodniona? Może się z kimś rozstajesz? Zmieniasz dietę? Pozwól sobie i jej dokończyć ten proces. Wesprzyj ją, nie krytykuj. Czy ganisz swoje dziecko, gdy ma krostkę na czole albo ranę po wypadku? Nie, tulisz! Zrób to samo w stosunku do siebie. Weź głęboki oddech, odpuść i napij się kawy,

Godz. 7.30. Wychodzę z łazienki. Krzyczę, że nie mam czasu nawet na herbatę. Mało tego – spieszę się do pracy, której nie lubię, potem mam drugą pracę, bo jestem przekonana, że sobie nie poradzę. Zatoczę koło i o 22.00 znowu wejdę do łóżka. Muszę jeszcze posprzątać, zrobić zakupy i wysłać pięć maili. Już na samą myśl jestem zmęczona.

Godz. 7.30. Wychodzisz z łazienki. Tylko nie krzycz na siebie. Jeśli chcesz, żeby świat traktował cię z szacunkiem, zacznij od twojego ogródka. Podejdź do siebie z cierpliwością, jaką masz do własnego dziecka albo siostrzeńca. Wrzuć na twoją wodę kamień z taką emocją, jaką chcesz rozprzestrzenić dalej, a na końcu… odebrać od kogoś innego. To nie jest takie trudne, to bardzo logiczne. Wiesz, o co mi chodzi?

Dobrze, to teraz kwestia pracy. Chcesz coś zmienić? Masz alternatywy? Jeśli nie, to czy możesz je stworzyć? Daj sobie nadzieję, a potem zobacz, jakie jesteś w stanie podjąć kroki. Często potrzeba po prostu przestrzeni na zrodzenie pomysłów, czasem odwagi albo decyzji. W każdym jednak przypadku warto zacząć od myśli, która będzie tym przysłowiowym kamykiem, rzuconym na jezioro. Jest to moje prywatne zaklęcie zaufania do świata, które można wykorzystać do każdej dziedziny naszego życia: Poproszę o zajęcie, która będzie najlepsze dla mnie i da mi szczęście/spełnienie/satysfakcję… (uzupełnij dowolnie).

Godz. 20.30. Kończę pracę. Nie jestem dumna z siebie. Dlaczego? Bo jutro będzie tak samo, a ja chcę odpocząć. W zlewie stoją kubki, a biała podłoga pozostawia wiele do życzenia. Muszę iść spać.

Godz. 20.30. Kończysz pracę. Wypisz na kartce wszystko to, za co jesteś wdzięczna. Zrób listę. Zjadłaś pyszne ciastko, udzieliłaś komuś pomocy, wykonałaś świetnie własne obowiązki, nauczyłaś kogoś czegoś nowego, spotkałaś znajomą sprzed lat, a do twojego mieszkania właśnie wleciała ćma. Idź do zlewu i zmywając naczynia, wypłucz żal do siebie. Niech poleci razem z wodą. Usiądź na kanapie. Wyciągnij nogi na poduszkę. Włącz film albo idź spać. Za dużo obowiązków? Zredukuj pracę. Uczę się teraz, że pusta przestrzeń się zwraca, paradoksalnie. Nowymi pokładami energii i pomysłami. Inspiracjami. To tylko nasze przekonanie, że jak nie biegniemy… świat się nie kręci. Zachwiana równowaga pomiędzy dawaniem i braniem będzie przypominać zawsze efekt trzech kropel soku wyciśniętych z 10 kg pomarańczy. Odpowiedz sobie teraz na pytanie, czy to zaspokoi twoje pragnienie, czy może jednak potrzebujesz więcej?

I tym słowem zmierzamy do sedna: „potrzebujesz”. Żeby pokochać siebie, musimy wiedzieć, czego potrzebujemy. Jak się już dowiemy, co nas uszczęśliwia, a co nie i czy wszystkie relacje, które współtworzymy, są dla nas dobre, kompletujemy obraz, na którym namalowane jest wyraźnie to, kim jesteśmy. Ruchy pędzla z godz. 6.50, 7.30 i 20.30. W międzyczasie poznamy własne pasje, myśli, plany, granice, cechy charakteru. Żeby pokochać siebie, trzeba to odkryć, a potem zaakceptować. Niemiłość do siebie samych to branie ostrego narzędzia i ciągłe podważanie własnych racji, wyglądu, zainteresowań. Moja mama mówiła zawsze, że od picia herbaty z łyżeczką w końcu wydłubię sobie oko. Pijemy tę herbatę codziennie. Własnoręcznie ją przyrządzając.

Tekst pochodzi ze strony: www.kobietyprzykawie.pl

Copyright 2020 © Magdalena Walaczak